JAZZ Od Nowa Festival 2011
23 – 26 lutego (środa – sobota), godz. 20:00
JAZZ OD NOWA FESTIVAL – DOBRA ROBOTA
Śledząc polskie życie jazzowe w ciągu ostatnich kilkunastu lat, można doznać uczucia swoistej schizofrenii. Z jednej strony słyszymy tu bowiem ciągłe narzekania na ogólnoświatowy kryzys zainteresowania jazzem (jeśli nie jazzu w ogóle),wyrażający się w dramatycznym spadku nakładów płyt oraz czasopism z tej branży – z drugiej zaś obserwujemy stały wzrost liczby festiwali (często z udziałem różnych znakomitości międzynarodowych), w których regularnym finansowaniu nie przeszkadzają ani wspomniane wyżej symptomy rzekomej dekadencji jazzu jako zjawiska kulturowego, ani globalna recesja gospodarcza. Najlepszym przykładem jest tutaj toruński Jazz Od Nowa Festival: przez pierwsze dziewięć lat dwudniowy, z racji ubiegłorocznego jubileuszu dziesięciolecia dwakroć dłuższy. Fakt, że „postjubileuszowa” edycja jedenasta (23-26 lutego 2011 roku) również jest czterodniowa, pozwala mieć nadzieję, że od tej pory będzie tak zawsze – oczywiście jeśli, wbrew obawom wyrażonym w jednej ze znanych komedii Beaumarchais, światu będzie dane potrwać dłużej niż trzy tygodnie.
Nawet jednak gdyby ten żartobliwie defetystyczny scenariusz miał się ziścić, i tak zapewne nie osłabiłoby to tempa i skuteczności organizacji najróżniejszych imprez kulturalnych w „Studenckim Klubie Pracy Twórczej” Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. W miejsce jałowych narzekań i postpeerelowskiego tumiwisizmu, wciąż będącego plagą wielu tak zwanych instytucji kultury w naszym kraju, widzimy tu bowiem politykę faktów dokonanych – w najlepszym sensie tego sformułowania, możliwym do określenia słowami wielkiego polskiego filozofa Tadeusza Kotarbińskiego: „dobra robota”. Od lat odbywają się tu przecież głośne na całą Polskę festiwale filmowe, teatralne i muzyczne, obejmujące w tym ostatnim wypadku bluesa, reggae i jazz, który regularnie rozbrzmiewa w ”Od Nowie” od początku jej istnienia, czyli od lat z górą pięćdziesięciu.
Jazz Od Nowa Festival to niewątpliwie ukoronowanie wcześniejszych inicjatyw klubu w sferze promocji tej muzyki. W ciągu swego pierwszego dziesięciolecia rzeczona impreza ta okazała się dość prestiżowa, jako że potrafiła przyciągnąć od lat cenionych prominentów jazzu rodzimego (od Ptaszyna przez Makowicza po Stańkę) i zagranicznego (od Ala Fostera po Petera Brötzmanna) – będąc jednocześnie otwarta na zdolną młodzież (Mika Urbaniak).W roku bieżącym otwiera się dodatkowo – i jak najbardziej potrzebnie – na artystów z krajów w sensie jazzowym nieco egzotycznych, na tegorocznym afiszu mamy bowiem ambasadorów Słowacji, Szwajcarii, Szwecji i Brazylii (można w tym widzieć analogię do Toruń Blues Meeting, gdzie zdążyli już wystąpić bluesmani z Czech, Węgier, Białorusi, Litwy, a nawet Grecji, Islandii, Brazylii i Australii).
Analizując dalej ów afisz, trudno nie dostrzec, że proporcje artystów uznanych i obiecujących wyglądają trochę inaczej niż w latach ubiegłych (choć najlepiej chyba rozpoznawalne w świecie polskie nazwisko jazzowe tak czy inaczej jest tu obecne). Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że wszyscy luminarze „średniostarszej” generacji naszych jazzmanów zdążyli już zagościć na festiwalowej estradzie (na przykład Ptaszyn aż trzykrotnie, czyli w samej rzeczy rekordowo). Pamiętajmy jednak, że przynajmniej kilku spośród tych, którzy na pierwszych edycjach imprezy występowali jako „młodzi gniewni” rodzimego jazzu, zdążyło już zasilić – mimo nadal młodego wieku – wspomniane wcześniej grono jego luminarzy. Najbardziej wyrazistego przykładu w tej mierze dostarcza Leszek Możdzer, który w bieżącym roku po raz drugi zagra na Jazz Od Nowa Festival – w odczuwalnie większej glorii międzynarodowej sławy niż siedem lat wstecz. Festiwal ten ma już bowiem swoją historię – w której, niczym w soczewce, skupia się też historia polskiego jazzu od początku obecnego tysiąclecia.
Pozostańmy zatem w nadziei, że organizatorzy będą trzymali rękę na pulsie krajowego życia jazzowego co najmniej do końca tego tysiąclecia – i że w tym szlachetnym przedsięwzięciu wspierał ich będzie z zaświatów wybitny prakseolog w postaci prof. Kotarbińskiego.
23 lutego (środa), godz. 20:00
WOJTEK MAZOLEWSKI QUINTET (PL/SK)
Wojtek Mazolewski – kontrabas
Joanna Duda – fortepian
Oskar Törok (SK) – trąbka
Marek Pospieszalski – saksofon tenorowy, klarnet barytonowy
Jerzy Rogiewicz – perkusja
Wojciech Mazolewski, basista i kompozytor z Trójmiasta, jest, mimo młodego wieku, jednym z weteranów Jazz Od Nowa Festival – dzięki występowi na czele Pink Freud już na jego drugiej edycji. Później artysta ten gościł na rzeczonej imprezie bodaj czterokrotnie, między innymi jako członek Bassisters Orchestra o zmasowanym, elektronicznie nasyconym brzmieniu oraz jako lider akustycznego Wojtek Mazolewski Quintet – jak widać bowiem, z dość różnych muzycznych pieców do tej pory chleb jadał: może dlatego, że zadebiutował w wieku lat jedenastu (w zespole Iwan Groźny). Później współpracował z czołowymi postaciami środowiska „yassowego”, od ś. p. J. Oltera po Mazzolla, z którym w 1998 roku nagrał „Single One” – podobno pierwszy polski singiel jazzowy – by w ciągu ostatnich lat okazać się jednym z najbardziej „wielowarszatatowych” przedstawicieli rodzimej sceny jazzowo-alternatywnej (cokolwiek to ostatnie słowo miałoby oznaczać). Oprócz wcześniej wymienionych grup udziela się on bowiem chociażby w trio pod nazwą Freeyo, zmierzającym ku czemuś na kształt free-jazz-rockowej fuzji o korzeniach colemanowsko-hendrixowskich.
Mimo „kameralnej” powściągliwości brzmieniowo-wyrazowej, muzyka Wojtek Mazolewski Quintet także rozwija się na zasadzie otwartej, chwilami wręcz aleatorycznej formy, mającej być zapewne źródłem niespodzianek tyleż dla słuchaczy, ile dla samych wykonawców. Było tak dwa lata temu, kiedy zespół ten promował „Grzybobranie” – płytę, w następstwie której de facto powstał. Wolno przypuszczać, że będzie tak i teraz, po nagraniu kolejnego albumu „Smells Like Tape Spirit”, przez dwa lata dopieszczanego w studiu, wydanego niespełna tydzień przed tegoroczną edycją naszej imprezy i jednoznacznie ocenionego przez lidera jako ważny krok do przodu na drodze poszukiwań nowych brzmień i koncepcji twórczych. W istocie, dość znacznie zmienił się skład, który, obok grającego na kontrabasie Mazolewskiego i pianistki Joanny Dudy, tworzą obecnie słowacki trębacz Oskar Törok, perkusista Jerzy Rogiewicz (w zastępstwie Michała Bryndala, dawniej szefa lidera lokalnej grupy Gribojedow, która nie najgorzej zaprezentowała się na festiwalu w 2004 roku) oraz tenorzysta Marek Pospieszalski. Poza tym Duda zadebiutowała ostatnio na czele własnego akustycznego tria AuAuA albumem „Muzyka do bólu”; nie pozostanie to zapewne bez wpływu na jej produkcje w rzeczonym kwintecie, którego koncert, jak wolno mieć nadzieję, nie przysporzy – w jakimkolwiek sensie – bólu festiwalowej publiczności. Tym bardziej, że na „Smells Like Tape Spirit”, wbrew „Nirwanicznemu” tytułowi, chodzi nie o „rockową” zadziorność, lecz o powrót do najlepszych tradycji akustycznego brzmienia jazzowego z lat 1950-tych i 1960-tych (niektórzy krytycy mają tu wybitnie zaszczytne skojarzenia z ówczesnymi zespołami Davisa, Coltrane’a czy Mingusa).
KRYSTYNA STAŃKO SECRETLY SEXTET (PL)
Dominik Bukowski – wibrafon
Piotr Lemańczyk – kontrabas
Cezary Konrad – perkusja
Irek Wojtczak – klarnet basowy, saksofon sopranowy, flet
Marcin Gawdziś – trąbka, flugelhorn
Wkraczanie do muzyki – czy do sztuki w ogóle – pod nazwiskami wcześniej już rozsławionymi może mieć zasadnicze minusy: patrz nagrania Juliana Lennona albo Jacoba Dylana, którzy chyba już na zawsze pozostaną umiarkowanie zdolnymi synami genialnych ojców. Może też jednak być mało istotne: vide Jim Morrison, który szybko zdobył co najmniej takie samo uznanie jak niewiele wcześniej Van Morrison. Albo Krystyna Stańko – wokalistka, gitarzystka i autorka piosenek – co do której może istnieć nadzieja, że, osiągnąwszy obecny wiek Tomasza, osiągnie zarazem porównywalny poziom międzynarodowej renomy.
Jest on także absolwentką prestiżowego Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej oraz wykładowczynią wokalistyki jazzowej i rozrywkowej w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Nic dziwnego zatem, że, jako wykonawczyni, sama rozwija się systematycznie w tych dziedzinach od kilkunastu już lat.
Zadebiutowała w 1995 roku, jako połowa żeńskiego duetu For Dee, dobrze przyjętą – sądząc po radiowych i telewizyjnych listach przebojów – płytą „Kobiety”. Sześć lat później „Do Dziesięciu”, nagrany z Olem Walickim i Maciejem Grzywaczem pod szyldem (0-58), otrzymał nominację do nagrody Fryderyk w kategorii „Jazzowy album roku” – podobnie jak w 2003 roku „Tryby”, kolejna płyta w tym składzie. Później artystka śpiewała w duecie z Hernanem Romero, nowojorskim gitarzystą flamenco, w udanym programie „Słowiańska dusza, gorące flamenco” oraz odnosiła kolejne sukcesy na rynku muzyki rozrywkowej – dzięki piosenkom „Mój drogi panie” i „Sobie sami”, wykorzystanej przez Juliusza Machulskiego w filmie „Ile waży koń trojański”. Jesienią ubiegłego roku wystąpiła z bodaj najciekawszą do tej pory propozycją – albumem „Secretly”, nagranym w doborowym towarzystwie jazzmanów młodej i „młodośredniej” generacji: Dominika Bukowskiego (wibrafon), Piotra Lemańczyka (kontrabas), Cezarego Konrada (perkusja), Marcina Gawdzisia (trąbka, flugelhorn), oraz Irka Wojtczaka (klarnet basowy, saksofon sopranowy, flet). Z nimi też Stańko zaprezentuje się na toruńskim festiwalu w programie wypełnionym, jak należy przypuszczać, głównie materiałem z tej właśnie płyty.
Stanowi ona harmonijną syntezę dotychczasowych dokonań artystki. W sensie repertuaru wychodzi od popu – którego dość wyrafinowanym przykładem są, z pewnymi „progresywnymi” wyjątkami, utwory z płyt Petera Gabriela, wyłącznie tu wykorzystane – podążając w kierunku improwizacji jazzowej. Mieni się ona różnymi barwami ekspresji i dynamiki – dominuje wszakże poetycki liryzm, od zawsze charakterystyczny dla Stańko i w dużej mierze zgodny z duchem oryginałów autorstwa byłego lidera Genesis.
24 lutego (czwartek), godz. 20:00
MIKROMUSIC
Natalia Grosiak – śpiew
Dawid Korbaczyński – gitara
Robert Szydło – gitara basowa
Adam Lepka – trąbka i instr. perkusyjne
Robert Jarmużek – instr. klawiszowe
Łukasz Sobolak – perkusja
Dobrą tradycją Jazz Od Nowa Festival, a propos wykonawców polskich, jest promowanie tych, którzy pochodzą z płodnego w sensie jazzowo-bluesowym Torunia (rodzinnego miasta Bogdana Hołowni i ś.p. Ryszarda Skibińskiego) – przede wszystkim zaś tych, którzy znajdują się mniej więcej na początku drogi twórczej, stanowiąc tym samym zadatek na przyszłość rodzimego jazzu. Spośród nich, jedni względnie szybko potrafili zapewnić sobie stabilne, eksponowane miejsce w stosownej dla siebie hierarchii na krajowej scenie muzycznej (Pink Freud), o innych zaś, może nawet szybciej, słuch zaginął (lubelski Bloo Zbir) – niezależnie od tego, jak obiecujące mogłyby się wydawać ich festiwalowe produkcje w klubie na toruńskich Bielanach.
W przyszłość wrocławskiej grupy Mikromusic można prawdopodobnie spoglądać z uzasadnionym optymizmem – tym bardziej, że, po dwóch dobrze przyjętych płytach („Mikromusic” z 2006 roku, z gościnnym udziałem Leszka Możdżera i znanego multiinstrumentalisty i performera Sambora Dudzińskiego, oraz późniejszy o dwa lata „Sennik”), trudno ją uznać za rzeczywistego debiutanta na polskiej scenie jazzowej sensu largo. Zespół zdążył już także wystąpić na kilku innych festiwalach – by wymienić tylko krakowskie Finały OPPY, czyli Opolskich Debiutów (2006), gdyńskie Heineken Open’er Festival (2007) i Ladies Jazz Festival By Sea (2010) oraz bydgoski Smooth Festival Złote Przeboje (2009) – wydaje się jednak, że najlepsze lata ma jeszcze przed sobą. W jego dopracowanych, wielostylowych propozycjach obok jazzowego pulsu i swobody improwizacyjnej wyczuwa się też wibracje trip hopu, funky, a nawet muzyki ludowej. Naturalnym spoiwem całości jest aura poetyckiego liryzmu – na drugiej płycie uwydatniona przez powracający motyw snu – którą to aurę w istotnej mierze tworzą teksty i śpiew Natalii Grosiak, utalentowanej wokalistki o oryginalnej brawie głosu (w 2006 roku reprezentowała ona Polskę na Red Bull Music Academy w australijskim Melbourne). Innym znakiem firmowym produkcji Mikromusic są partie gitarowe Dawida Korbaczyńskiego, zdradzającego wyraźne fascynacje stylem gitarowym Pata Metheny’ego (choć, jako producent i muzyk sesyjny, ma on też koneksje hip hopowe). Składu dopełniają Robert Szydło (gitara basowa), Robert Jarmużek (instrumenty klawiszowe), Adam Lepka (trąbka, instrumenty perkusyjne) oraz Łukasz Sobolak (perkusja). Miejmy nadzieję, że ich wspólny występ na toruńskich Bielanach udowodni, że 18 miejsce Mikromusic wśród najlepszych zespołów elektrycznych rodzimego jazzu (według ankiety „Jazz Top” magazynu JAZZ FORUM za rok 2010) to nie kwestia jakiegoś nierozsądnego przypadku.
KONIKIEWICZ@TRANSGROOVE (PL/USA)
Wojciech Konikiewicz – instrumenty klawiszowe
Frank Parker (USA) – perkusja
Marcin Lamch – gitara basowa, kontrabas
Andrzej Przybielski – trąbka
Awangardowa, umownie biorąc, odmiana rodzimego jazzu – przez młodszych słuchaczy kojarzona głównie z „yassem” – ma w istocie korzenie sięgające końca lat 1960-tych, kiedy to powstał słynny kwintet Tomasza Stańki, uważany dziś za klasyka europejskiego free jazzu. Równocześnie pojawiły się bardziej wręcz radykalne, w sensie muzyki swobodnie improwizowanej, propozycje nieżyjącego już pianisty Andrzeja Bieżana czy kontrabasisty Helmuta Nadolskiego, z którym grywał inny nasz wybitny trębacz, Andrzej Przybielski.
Ten bydgoski artysta od lat współpracuje też z „jednym z najciekawszych, najbardziej otwartych i kreatywnych muzyków polskiego jazzu”, jakim, wedle recenzenta JAZZ FORUM, jest pianista i kompozytor Wojciech Konikiewicz, przez pewien czas związany z Toruniem. Udzielał się on też, między innymi, na rockowych płytach Lecha Janerki albo Grzegorza Ciechowskiego, w dziedzinie muzyki elektronicznej, medytacyjnej (na przykład w trio z perkusistą Cezarym Konradem i kontrabasistą Zbigniewem Wegehauptem, dobrze znanymi miłośnikom jazzu) czy wreszcie jako autor ścieżek dźwiękowych do filmów („O rany, nic się nie stało”) i muzyki do przedstawień teatralnych. Jednym z jego ciekawszych przedsięwzięć, skupiającym wielu cenionych jazzmanów rodzimych (chociażby saksofonista Mariusz „Fazi” Mielczarek czy perkusista Marek Surzyn), była Tribute to Miles Orchestra, której kolejne mutacje to TransTechnological Orchestra, znana słuchaczom czwartej edycji Jazz Od Nowa Festival, i zaproszony na edycję tegoroczną Konikiewicz@Transgroove.
Choć zaledwie czteroosobowy – obok grających w obu wcześniejszych inkarnacjach Konikiewicza (instrumenty klawiszowe), Przybielskiego i Marcina Lamcha (gitara basowa, kontrabas) wystąpi tu amerykański perkusista Frank Parker – zespół ten ma, według lidera, brzmieć niczym orkiestra wykonująca „future jazz”, czyli propozycję na miarę nowego tysiąclecia. Ma ona obejmować improwizację, ścisłą kompozycję, rytmikę rocka, reggae, funky, jazzu i muzyki wschodu, brzmienia elektroniczne, preparowane…
Zamysł ambitny, choć trudno orzec, jak dalece wykonalny. Tak czy inaczej, na pewno godny naszych naznaczonych postmodernistycznym synkretyzmem czasów, a w przypadku artystów doświadczonych, kompetentnych i pełnych inwencji – bo przecież z takimi będziemy mieli do czynienia – dający realną szansę na niepowtarzalne przeżycie artystyczne.
25 lutego (piątek), godz. 20:00
AMC TRIO (SK) & Ulf Wakenius (S)
Ulf Wakenius (S) – gitara
Peter Adamkovic (SK) – fortepian
Martin Marincak (SK) – kontrabas
Stano Cvanciger (SK) – perkusja
Jeśli poziom sceny jazzowej w danym kraju oceniać na podstawie karier pochodzących zeń muzyków na tak zwanym Zachodzie z USA na czele, Czechy należałoby usytuować w europejskiej czołówce – oczywiście z racji dokonań pianisty Jana Hammera i basisty Miroslava Vitousa, należących, w skali światowej, do koryfeuszy jazz-rockowej fuzji lat 1970-tych. Jazz z drugiej części dawnej Czechosłowacji nigdy nie miał ambasadorów aż tak renomowanych, mimo że rozwijał się doprawdy interesująco – zwłaszcza w ciągu ostatnich kilkunastu lat, kiedy to słowaccy muzycy są coraz częściej postrzegani przez znanych jazzmanów z USA jako wartościowi, absolutnie równorzędni partnerzy (vide basiści Pavel Ryba, Juraj Griglak i Oskar Rozsa grywający z takimi gitarzystami, jak, odpowiednio, Mike Stern, Ron Affif i John Shannon). Innym przykładem tej międzynarodowej symbiozy talentów jest dłuższa współpraca AMC Trio z Ulfem Wakeniusem, szwedzkim gitarzystą wychowanym na bluesie i muzyce brazylijskiej, a kojarzonym głównie z mainstreamem jazzu nowoczesnego – dzięki wspólnym produkcjom z wielkimi pianistami Oscarem Petersonem i Herbie’m Hancockiem, mistrzem saksofonu Michaelem Breckerem bądź też znanym gitarzystą Patem Metheny’m, oraz dzięki licznym nagraniom solowym (ich miarodajny wybór można znaleźć na dwudyskowej składance firmy ACT „Signature Edition 2”). Efekty tej symbiozy będzie mogła ocenić publiczność tegorocznego Jazz Od Nowa Festival, na którym po raz pierwszy zagoszczą artyści ze Słowacji.
Nie będzie to bynajmniej pierwsza wizyta AMC Trio w Polsce, albowiem, niezależnie od kilku wcześniejszych występów, dwie dotychczasowe płyty zespołu – „Thor-Iza” (2006) i współfirmowana z Wakeniusem, znakomicie przyjęta „Soul of the Mountain” (2008) – zostały nagrane w studiach w Wiśle i podwarszawskim Nieporęcie. Są one dziełem dojrzałych, wszechstronnie doświadczonych instrumentalistów, jako że Peter Adamkovič (fortepian), Martin Marinčak (kontrabas) i Stanislav alias Stano Cvanciger (perkusja) grają razem już od 18 lat. Swoją muzykę określają jako niebanalnie pojęty jazz głównego nurtu – co zgadzałoby się zresztą z preferencjami ich szwedzkiego partnera – wzbogacony o elementy słowackiej muzyki ludowej (którą inspiruje się wielu tamtejszych jazzmanów) czy popu. Nie stronią też od bardziej radykalnych fuzji stylów, występując czasami z kwartetem smyczkowym, i to z dużym powodzeniem.
W Toruniu zagrają, jako się rzekło, w godnym towarzystwie szwedzkiego wirtuoza gitary, a na ich program złożą się, jak wolno przypuszczać, głównie utwory z wspomnianych wyżej płyt, Spójność i stylowość repertuaru oraz kompetencja warsztatowa muzyków powinny uczynić ten koncert doprawdy atrakcyjnym – przynajmniej dla bardziej konserwatywnej części festiwalowego audytorium.
MOŻDŻER • STARUSZKIEWICZ • TYMAŃSKI (PL)
Leszek Możdżer – fortepian
Tymon Tymański – kontrabas
Kuba Staruszkiewicz – perkusja
„Yass”, czyli rodzima odmiana muzyki określanej po angielsku mianem „free improv” i często, choć nie do końca słusznie, utożsamianej z free jazzem, w momencie startu Jazz Od Nowa Festival był już zjawiskiem względnie ustabilizowanym na polskiej scenie muzycznej. Wrażenie to potwierdzały kolejne edycje tej imprezy, na której zdążyli wystąpić do tej pory chociażby Łoskot, Pink Freud, Mazzoll, Tymon Tymański Band czy Tymański Yass Ensemble.
Tę serię koncertów na edycji inauguracyjnej zapoczątkowała Miłość: w pewnym sensie symbolicznie. bo, historycznie biorąc, dla całej sceny yassowej był to zespól „ojców założycieli” – w każdym zaś razie wylęgarnia pierwszorzędnych indywidualności instrumentalnych. Wspomniany koncert nie mógł dać o tym należytego pojęcia, bo pierwsza z tych indywidualności, perkusista Jacek Olter, niewiele wcześniej zdążyła rozstać się z życiem, a druga, pianista Leszek Możdżer, wybrać karierę solową. Tego samego wyboru niebawem dokonała i trzecia, saksofonista Mikołaj Trzaska, przypieczętowując tym samym ostateczny rozpad grupy. Za jej kontynuację niektórzy uważają oba wymienione wcześniej zespoły Tymańskiego – niebaczni na fakt, że kontynuację mniej dosłowną, a na pewno bardziej spektakularną stanowią tutaj międzynarodowe kariery Możdżera i Trzaski. W tym pierwszym wypadku trudno zresztą mówić o karierze stricte jazzowej, skoro dawny pianista Miłości, niezależnie od produkcji w trio z Zoharem Fresco i Larsem Danielssonem albo w duecie z Adamem Makowiczem, grywa także ze słynnymi rockmanami w rodzaju Davida Gilmoura czy Phila Manzanery, bądź też z orkiestrami symfonicznymi.
Na festiwalu w „Od Nowie” wystąpił bodaj raz, jako gościnna gwiazda „trzecionurtowego” przedsięwzięcia „Olo Walicki Metalla Pretiosa” w 2004 roku. Teraz ma zaprezentować się w akustycznym trio z Tymańskim w roli kontrabasisty i zasiadającym za perkusją Kubą Staruszkiewiczem (festiwalowej publiczności znanym już z koncertów Pink Freud, Wojtek Mazolewski Quintet, Bassisters Orchestra i obu wiadomych zespołów Tymona). Czy będzie to tylko okolicznościowa reanimacja „miłosnej” przeszłości? A może – jeśli chodzi o Możdżera – próba powrotu do korzeni, od których oddalił się on dość znacznie w trakcie swej wieloaspektowej kariery? A może wręcz próba redefinicji owych korzeni, jako że Miłość bodaj nigdy nie występowała jako jazzowe akustyczne trio z fortepianem w roli wiodącej? Jakkolwiek będzie, koncert ten może się okazać rzeczywistym wydarzeniem festiwalu – atrakcyjnym nie tylko dla miłośników yassu, z którym Możdżer od dawna nie jest już kojarzony przede wszystkim.
26 lutego (sobota), godz. 20:00
SAMUEL BLASER QUARTET (CH/F/USA)
Samuel Blaser (CH) – puzon
Marc Ducret (F) – gitara
Gerry Hemingway (USA) – perkusja
Bänz Oester (CH) – kontrabas
Wśród używanych w jazzie instrumentów dętych puzon jest o wiele mniej przydatny do popisów solowych niż którykolwiek z saksofonów albo nawet klarnet basowy – nic dziwnego zatem, że grono jego wirtuozów jest stosunkowo wąskie. W obszarze głównego nurtu jazzu nowoczesnego (hard bopu) należałoby tu wymienić na przykład Slide’a Hamptona, w sferze szeroko rozumianego free jazzu – Roswella Rudda albo Steve’a Swella (vide pamiętny występ tego ostatniego w bydgoskim „Mózgu” z perkusistą Joey’em Baronem) – gdzieś na pograniczu tych dwóch dziedzin sytuowałby się natomiast Samuel Blaser, zamieszkały w Berlinie Szwajcar z kantonu Neuchatel (gdzie urodził się też inny jazzowy mistrz tego instrumentu, Raymond Droz).
Blaser zaczął naukę gry na puzonie jako dziewięciolatek. W wieku dorosłym nawiązał współpracę z renomowaną, avant-jazzową Vienna Art Orchestra, a wkrótce potem, dzięki prestiżowemu stypendium Fulbrighta, trafił do Nowego Jorku, by rozwinąć się tam w pełni jako artysta jazzowy. Najbardziej znane są jego płyty w kwartecie, „7th Heaven” (2008) i „Pieces of the Old Sky” (2010), udziela się on też jednak w mniejszych składach (płyta „Yay” z 2008 roku pod szyldem Braff Blaser Duo) oraz w charakterze sidemana. Nagrał też album na puzon solo, zgłębiający brzmieniowe i artykulacyjne możliwości tego instrumentu z radykalizmem iście awangardowym. W kwartecie prezentuje muzykę nieco bardziej zdyscyplinowaną, bliższą klasyki jazzu nowoczesnego w rozumieniu Mingusa czy Monka, choć tak czy inaczej poszukującą i niepokorną. Jej dodatkowe walory to rzadka w tym obszarze grania jazzowego wyrazistość i sugestywność melodyczna oraz bogactwo rytmiczne i zróżnicowanie formalne: na „Pieces of the Old Sky” utwór tytułowy to, dla przykładu, iście epicka improwizowana rapsodia (siedemnaście minut), a końcowy „Chorale II” – bez mała miniatura (trzy minuty). W Toruniu Blaserowi towarzyszyć będą podobnie wszechstronni Marc Ducret, już pod koniec lat 1980-tych uznany przez magazyn „Jazz Hot” za najlepszego francuskiego gitarzystę jazzowego, amerykański perkusista Gerry Hemingway, współpracujący i ze znanym hard bopowym kontrabasistą Reggie’m Workmanem, i z mistrzami swobodnej improwizacji w rodzaju saksofonisty Anthony’ego Braxtona, oraz Bänz Oester, jeden z najbardziej rozchwytywanych europejskich basistów jazzowych (grywał zarówno ze wspomnianą Vienna Art Orchestra, jak i z poniekąd jazz rockowym Michaelem Breckerem). Będzie to zapewne jeden z najmocniejszych punktów tegorocznego afisza – dobrze oddający zarazem istotę toruńskiego festiwalu, od początku starającego się łączyć szacunek dla tradycji jazzu nowoczesnego z życzliwą uwagą dla propozycji o charakterze dekonstrukcjonistyczno-prowokacyjnym, jeśli nie wręcz obrazoburczym.
ADAM PIEROŃCZYK / KOMEDA feat. Greg Osby (PL/USA/BRA)
Adam Pieronczyk – saksofon tenorowy i sopranowy
Greg Osby (USA) – saksofon altowy
Nelson Veras (BRA) – gitara
Sławek Kurkiewicz – kontrabas
Lukasz Zyta – instrumenty perkusyjne, perkusja
Krzysztof Komeda to, w historii rodzimego jazzu, indywidualność bodaj największa – chociażby dlatego, że zdołał „wyżywić” swą twórczością (by odwołać się do celnego a niebanalnego sformułowania Anny Micińskiej a propos Witkacego) kilka pokoleń muzycznych sukcesorów: od własnego partnera, Tomasza Stańki, przez Roberta Majewskiego po młodzież z zespołu Kattorna czy Marysię Sadowską. Ostatnio, dzięki wydanej pod koniec 2010 roku płycie „Komeda – The Innocent Sorcerer”, do tego grona dołączył saksofonista Adam Pierończyk, jeden z najbardziej cenionych polskich jazzmanów młodego (jeszcze) pokolenia, poważany też na forum międzynarodowym – patrz współpraca z wybitnym saksofonistą amerykańskim Gary’m Thomasem, który zresztą gra na wspomnianej płycie.
Została ona przyjęta z dużym uznaniem – także przez dawnych towarzyszy muzycznych bojów „niewinnego czarodzieja” (jak wykłada się po polsku anglojęzyczna część jej tytułu), czyli przez Stańkę, Namysłowskiego i Ptaszyna, którzy zgodnie podkreślają bezprecedensową niekonwencjonalność zaprezentowanego tu podejścia do Komedowej klasyki, Pierończykowi się bowiem zachować i uwspółcześnić jej „ducha” kosztem aranżacyjno-brzmieniowej „litery”(rezygnacja z fortepianu na rzecz gitary, powierzenie głównej narracji dwóm grającym w kontrapunkcie saksofonom, uprzywilejowanie instrumentarium perkusyjnego, znacznie rozbudowanego w stosunku do oryginałów). Niekonwencjonalny okazał się też dobór tematów mistrza, oprócz najbardziej oczywistych („Sleep Safe And Warm”) uwzględniający także i mniej znane, a bezwzględnie godne wdzięcznej pamięci („After the Catastrophe”).
Tematy te zabrzmią na Jazz Od Nowa Festival w wykonaniu zespołu, w którym liderowi, grającemu na saksofonie tenorowym i sopranowym, towarzyszyć będą brazylijski gitarzysta Nelson Veras, pełen inwencji perkusista Łukasz Żyta oraz kontrabasowa podpora Marcin Wasilewski Trio w osobie Sławomira Kurkiewicza (w zastępstwie Anthony’ego Coxa). Jako drugi saksofonista-frontman – w miejsce Thomasa – wystąpi amerykański alcista Greg Osby, kojarzony zasadniczo z free jazzem i free funkiem, choć znany także z płyt The Grateful Dead czy, przede wszystkim, supergrupy Yo Miles! Henry’ego Kaisera i Wadada Leo Smitha, odświeżającej i fenomenalnie wzbogacającej nagrania elektrycznych grup Davisa z lat 1970-tych. Można zatem oczekiwać, że będzie to wydarzenie artystyczne niepospolitej miary, w godny – jedyny możliwy? – sposób wieńczące jedenastą edycję toruńskiego Jazz Od Nowa Festival, który na liście najlepszych rodzimych imprez tego typu (według ankiety „Jazz Top 2010” magazynu JAZZ FORUM) wyprzedził między innymi Krakowską Jesień Jazzową, Wiosnę Jazzową Zakopane i stołeczny Jazz na Starówce.