JAZZ Od Nowa Festival 2016

24 – 27 lutego (środa – sobota), godz. 20:00

FESTIWALOWE BYTY I NIE-BYTY

W czasach PRL festiwale jazzowe o zasięgu ogólnopolskim czy wręcz międzynarodowym dałoby się policzyć na palcach jednej ręki: warszawskie Jazz Jamboree, krakowskie Zaduszki Jazzowe, wrocławski Jazz nad Odrą czy Międzynarodowy Festiwal Jazzu Tradycyjnego „Złota Tarka”, od ponad dwóch dekad organizowany w Iławie. Do tych szacownych imprez, które zdążyły już wkroczyć w drugie półwiecze (jak trzy pierwsze) albo przynajmniej zbliżyć się do złotego jubileuszu (jak czwarta), w czasach III Rzeczpospolitej dołączyły nie tylko Jazz na Starówce bądź Warsaw Summer Jazz Days w stolicy obecnej albo Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy pod Baranami w stolicy poprzedniej, ale i rozliczne imprezy w miastach mniejszych: gliwicki PalmJazz (od pięciu lat), Bielska Zadymka Jazzowa i Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej (odpowiednio od 1999 i 2003 roku), elbląski Jazzbląg (od 2012 roku) czy – last but not least – toruński Jazz Od Nowa Festival, w bieżącym roku odbywający się po raz szesnasty.

Niektóre z tych nowo kreowanych festiwali okazały się bytami efemerycznymi – albo przynajmniej wyglądają na takowe (jak Jazzbląg, który po obiecującym początku i sukcesywnie lepszych dwóch dalszych edycjach znalazł się w stanie głębokiego impasu). Jazz Od Nowa Festival należałoby w tym kontekście uznać za byt permanentny – albo przynajmniej taki, który nie najgorzej rokuje w kwestii dalszego trwania.

Być może dlatego, że od początku jest bytem dynamicznie, twórczo ewoluującym: od wymiaru dwudniowego przez pierwsze dziewięć lat do czterodniowego przez wszystkie następne (z wyjątkiem pięciodniowej edycji czternastej). Z pewnością dlatego, że zawsze starał się utrzymywać rzetelny poziom artystyczny i konsekwentną formułę repertuarową, polegającą generalnie na systematycznej prezentacji uznanych wielkości jazzu rodzimego, z okazjonalnym dodatkiem światowych gwiazd (jak Etienne Mbappe, wybitny basista fusion rodem z Kamerunu, w 2012 roku), i nie mniej systematycznym eksponowaniu (około)jazzowych nowatorów, na przykład z kręgu tak zwanej muzyki swobodnie improwizowanej alias free improv (wedle organizatorów, ta ostatnia tendencja ma wynikać z nadspodziewanie pojemnej znaczeniowo, jak się okazuje, nazwy „Jazz Od Nowa Festival”). Głównie dlatego, iż ową formułę na ogół traktowano w sposób elastyczny, naturalnie zapobiegający zabójczemu dla długoletniego przedsięwzięcia artystycznego rutyniarstwu.

Dowodów w tym ostatnim względzie dostarcza także niniejsza edycja, na której afiszu po raz pierwszy od dość dawna zabrakło rodzimych seniorów jazzowych – jak choćby Jana Ptaszyna Wróblewskiego, szczególnie często i chętnie goszczącego na JONF. Wystąpią za to, między innymi, wybitni reprezentanci średniego pokolenia polskich jazzmanów sensu largo, od Marka Stryszowskiego przez Krzysztofa Ścierańskiego po Adama Pierończyka, oraz gwiazda światowego rozbłysku w osobie Miroslava Vitousa. Co więcej, zaprezentują się oni w składach międzynarodowych, które w tegorocznej obsadzie dominują – zgodnie z wieloletnią, powtórzmy raz jeszcze, tradycją JONF. Festiwalu, który trwa.

24 lutego (środa), godz. 20:00, Od Nowa

PINK FREUD (PL)

Wojciech Mazolewski – kontrabas
Adam Milwiw-Baron – trąbka, elektronika
Karol Gola – saksofon barytonowy
Rafał Klimczuk – perkusja

Z perspektywy minionego piętnastolecia JONF można by poniekąd scharakteryzować jako festiwal powrotów: vide choćby Michał Urbaniak albo Urszula Dudziak. Niektóre z nich byłyby już teraz niemożliwe – jak w wypadku dwóch głównych bohaterów niezapomnianego występu kwartetu Jarosława Śmietany i Tomasza Szukalskiego na edycji inauguracyjnej AD 2001 – z tym większą więc radością wypada witać te, które jeszcze mogą być nam dane. Oczywiście tylko wtedy, kiedy można za ich sprawą oczekiwać wysokiej klasy doznań estetycznych czy przynajmniej prawdziwych jazzowych emocji – których już podczas pierwszego wieczoru dostarczy nam zapewne gdański Pink Freud.

Po raz pierwszy gościł on na JONF w 2002 roku jako obiecujący zespół jazzowy o niejakich skłonnościach neopsychodelicznych, z jedną zaledwie płytą na koncie. Z ówczesnego składu (Wojciech Mazolewski – gitara basowa, Tomasz Ziętek – trąbka, Paweł Nowacki – marimba, perkusjonalia, Kuba Staruszkiewicz – perkusja i bodaj gościnnie wówczas występujący Sławomir Jaskułke – instrumenty klawiszowe) do dziś ostał się tylko ten pierwszy – choć już w następnym roku ponownie zawitał na festiwal, wraz ze Staruszkiewiczem i Jaskułke, jako członek Tymon Tymański Band, by pojawić się tu raz jeszcze w 2009 roku na czele Wojtek Mazolewski Quintet, znowu w towarzystwie Staruszkiewicza. Teraz powraca ze swym najpierwszym zespołem, i to w okolicznościach zgoła odmiennych.

Obecnie Pink Freud jest przecież nie tylko pozytywnie odnotowywany przez najbardziej poczytną prasę krajową (patrz „Gazeta Wyborcza”, gdzie jego muzykę określono jako „jazz z najwyższej półki”), brylując zarazem w prestiżowych rodzimych ankietach (jak Jazz Top magazynu „JAZZ FORUM”, gdzie w latach 2007, 2008 i 2010 zwyciężył w kategorii „najlepszy zespół elektryczny”). Cieszy się również znaczną renomą międzynarodową: dzięki koncertom między innymi w Niemczech, Austrii, Szwecji, Francji, Belgii, Włoszech, Słowenii, Portugalii, Maroku, Kolumbii, Argentynie, Brazylii, Chile, Meksyku, Japonii czy wreszcie Korei Południowej, gdzie z dużym powodzeniem wystąpił na Jarasum Jazz Festival dla dziesięciotysięcznej publiczności. Co więcej, najnowszy – jak na razie – album Horse & Power (2012) w niemałej mierze zawdzięcza swój ostateczny kształt producentowi Roli’emu Mosimannowi, współpracującemu ze znanymi w świecie grupami rockowymi Faith No More i The Young Gods (warto w tym miejscu dodać, że w 2014 roku Pink Freud odbył dużą trasę z Lao Che, jednym z ciekawszych rodzimych zespołów z tego kręgu).

Tytuły Pink Freud do uznania i sławy można by zapewne wyliczać dalej – w słusznej nadziei, iż znajdą one potwierdzenie na kolejnym występie tej grupy w ramach Jazz Od Nowa Festival.

 

WE4 feat. GÖRAN LARSÉN (PL/S)

Göran Larsén – saksofon tenorowy
Wojciech Milewski – harmonijka ustna (chromatyczna), trąbka
Karol Szymanowski – wibrafon
Grzegorz Nadolny – kontrabas
Piotr Biskupski – perkusja

Powstały na początku XX wieku jazz względnie szybko przyciągnął uwagę kompozytorów „poważnych”: vide suita baletowa Dariusa Milhauda Stworzenie świata (1923) albo dedykowane Woody’emu Hermanowi Ebony Concerto (1945) na klarnet i jazz-band Igora Strawińskiego. W latach 1950. powstał nawet tak zwany trzeci nurt, pomyślany jak synteza jazzu i muzyki klasycznej. Choć przez ortodoksyjnych fanów swingu czy nawet bebopu traktowany z rezerwą, przetrwał do dziś – w Polsce na przykład dzięki znanym z JONF Leszkowi Kułakowskiemu i Włodzimierzowi Pawlikowi. Blisko tego nurtu sytuują się też muzycy We4, w większości związani z Bydgoszczą, ważną na mapie muzycznej kraju zarówno w sensie jazzowym, jak i klasycznym.

Wymowny wydaje się tu choćby fakt, że wibrafonista grupy, wynalazca oryginalnej sześciopałkowej techniki gry na swym instrumencie, jest, w kwestii imienia i nazwiska, tożsamy z twórcą Harnasiów. Poza tym zajmuje się on dydaktyką muzyczną na poziomie akademickim, podobnie zresztą jak Biskupski. Pamiętajmy też, iż zespół zadebiutowawszy na rynku płytowym ledwie w 2014 roku albumem Harmonijnie zdążył już wziąć udział w festiwalu „Warszawskie Spotkania Muzyczne”, zorganizowanym przez Związek Kompozytorów Polskich, oraz dać w Filharmonii Krakowskiej koncert „Jazz z orkiestrą”.

Zaznaczmy też jednak, że kontrabasista Grzegorz Nadolny należy do najbardziej aktywnych i wszechstronnych postaci bydgoskiego środowiska jazzowego jako długoletni współpracownik perkusisty Jacka Pelca, udzielający się też w triach Karola Szymanowskiego i Krzysztofa Herdzina oraz w Asocjacji niezapomnianego Andrzeja Przybielskiego. Pamiętajmy również, iż Wojciech Milewski od 2008 roku jest trębaczem zespołu dixielandowego Blues Fellows, wykształconym między innymi pod kierunkiem nieodżałowanego Henryka Majewskiego.

Gościem specjalnym We4 będzie szwedzki tenorzysta i sopranista Gőran Larsen, który gościł już w Polsce w latach 1966, 2003 i 2013 – nagrał też tutaj płytę Alone Together z udziałem znanych z afisza JONF kontrabasisty Piotra Lemańczyka, wibrafonisty Dominika Bukowskiego i perkusisty Tomasza Sowińskiego. W ojczyźnie grywał z gigantami jazzu amerykańskiego, jak trębacz Clark Terry albo klarnecista Buddy DeFranco, muzyką klasyczną natomiast raczej się nie parał. Może też dlatego w programie niniejszego występu znajdą się głównie znane tematy jazzowe czy nawet soulowe (między innymi Sonny’ego Rollinsa, Benny’ego Golsona i Stevie’go Wondera), opracowane, jak wolno przypuszczać, z godną wykonawców inwencją i perfekcją.

 

25 lutego (czwartek), godz. 20:00, Od Nowa

ELECTRIC SHEPARD (PL/YEM)

Marek Stryszowski – saksofon sopranowy, altowy, śpiew, EWI
Benek Maseli – wibrafon KAT
Krzysztof Ścierański – gitara basowa, gitara
Sławek Berny – perkusja, instrumenty perkusyjne
Rasm Al-Mashan (Jemen) – śpiew

Po ubiegłorocznej edycji JONF rekordzistami, jeśli chodzi o liczbę festiwalowych występów, okazali się Jan Ptaszyn Wróblewski i Tomasz Stańko (po cztery). W roku bieżącym zrównał się z nimi Adam Pierończyk – wszystkich zdystansował wszakże Marek Stryszowski, goszczący na tej imprezie już po raz piąty, zawsze zresztą pod innym szyldem. W roku 2003 zadebiutował tu mianowicie na czele Colaboratorium, swoistego substytutu jego najsłynniejszej grupy, której planowana reaktywacja wtedy akurat nie doszła do skutku. Cztery lata później powrócił z zespołem Little Egoists w niebanalnym programie muzyczno-literackim, z Janem Nowickim w gościnnej roli recytatora wierszy ks. J. Twardowskiego. Na dziesięciolecie JONF ten wszechstronny muzyk, a także zasłużony animator życia jazzowego (głównie jako długoletni prezes krakowskiego oddziału PSJ) przyjechał z reaktywowanym wreszcie Laboratorium – by trzy lata później zaproponować swoisty spektakl estradowy zatytułowany Ananke, z elementami choreografii i akcji dramatycznej oraz odniesieniami do historii czy nawet mitologii. To ambitne przedsięwzięcie, spośród wyżej wymienionych zapewne najciekawsze, wymagało odpowiednio rozbudowanego aparatu wykonawczego, z którego w Electric Shepard ostał się lider i Rasm Al-Mashan, urodziwa wokalistka rodem z Jemenu, na niniejszej edycji festiwalu występująca także z Orkiestrą Naxos. Owo personalne iunctim między dwoma kolejnymi grupami krakowskiego jazzmana sugerowałoby, że w Electric Shepard nadal będziemy mieli do czynienia z luźno rozumianą fuzją jazz-rocka – z którym od dawna kojarzony jest Ścierański, a także Maseli jako lider Walk Away – oraz tak zwanej world music.

Do podobnych przypuszczeń skłaniałby także udany występ grupy na ubiegłorocznej, 59 edycji krakowskich Zaduszek Jazzowych, najstarszego festiwalu w Polsce w swojej kategorii. Co się zaś tyczy koncertu na obecnej edycji JONF, podkreślmy, iż świetnie mieści się on w jej kontekście muzycznym, i to nie tylko ze względu na zbliżoną w sensie inspiracji i stylu Orkiestrę Naxos. Przypomnieć tu bowiem trzeba, że Laboratorium nazywano swego czasu „polskim Weather Report” wbrew podobnym, na ogół mocno przesadnym porównaniom okolicznościowym, całkiem zasadnie. Marek Stryszowski ewoluował wszak w sposób dość podobny do ś. p. Joe’go Zawinula, współlidera tej pamiętnej grupy i późniejszego szefa Joe Zawinul Syndicate – czyli od funkującego jazz-rocka (generalnie kojarzonego z Weather Report ) ku dość swobodnie rozumianej world music (stanowiącej istotne odniesienie dla JZ Syndicate). Znamiennym zbiegiem okoliczności ten pierwszy zespół będzie w bieżącym roku reprezentowany w Toruniu przez swego członka-założyciela w osobie Miroslava Vitousa, którego trzeci album solowy nosi tytuł Magical Shepherd, nasuwający wyraźne skojarzenia z nazwą obecnej grupy Stryszowskiego…

ZONE K (GB/PL)

Jan Kopinski (GB) – saksofon tenorowy i sopranowy
Wojciech Konikiewicz – fortepian, elektroniczne instrumenty klawiszowe
Maciej Matysiak – gitara basowa
Artur Lipiński – perkusja

Jazz brytyjski, choć nader interesujący w sensie artystycznym, zawsze pozostawał w cieniu amerykańskiego „starszego brata” – mimo międzynarodowych karier takich muzyków, jak John McLaughlin. O uznaniu na podobną skalę można też poniekąd mówić w wypadku Jana Kopinskiego; saksofonisty polskiego pochodzenia, długoletniego lidera założonego w 1980 roku Pinski Zoo, który, wedle „The Guardian”, „wytyczył nowe kierunki rozwoju jazzowego fusion”.

Wymownym zbiegiem okoliczności, analogiczne opinie pojawiły się w „The Wire” i „Jazzwise”, prestiżowych brytyjskich pismach poświęconych szeroko rozumianej tematyce jazzowej, a propos powstałego w 2002 roku polsko-brytyjskiego Zone K Trio, gdzie, obok Kopinskiego i perkusisty Steve’a Harrisa, znalazł się też „ten wspaniały Konikiewicz” (by ponownie zacytować „The Guardian”), polski muzyk nie tylko jazzowy, publiczności JONF znany z występu z TransTechnological Orchestra (2004) i polsko-amerykańskim triem Konikiewicz@Transgroove (2011). Grupa zdobyła uznanie jako „elektryzujące trio muzycznych nowatorów” (według „Jazz Journal”), utrzymując wysoki poziom także wtedy, gdy przedwcześnie zmarłego Harrisa zastąpił Patrick Illingworth. Na JONF zespół wystąpi w składzie rozszerzonym do kwartetu, z pełną sekcją rytmiczną, którą tworzą obiecujący polscy jazzmani, Maciej Matysiak i Artur Lipiński.

Muzyczny rząd dusz sprawują tu oczywiście Jan Kopinski i Wojciech Konikiewicz. U pierwszego wyczuwa się wyraźne inspiracje sztuką saksofonową prekursorów i mistrzów free jazzu w rodzaju Alberta Aylera, Johna Coltrane’a czy Ornette 'a Colemana. Drugi – sprawny jako pianista, przekonujący jako organista i niezawodny jako operator elektronicznych syntezatorów dźwięku – jest natomiast muzykiem o doprawdy szerokim horyzoncie zainteresowań, oprócz jazzu obejmujących także rock (współpraca z Janerką czy ś. p. Ciechowskim) oraz muzykę do przedstawień teatralnych, a zwłaszcza filmów (O rany nic się nie stało). Ciekawym jego przedsięwzięciem była Tribute to Miles Orchestra, z której wyewoluowała TransTechnological Orchestra i z którą współpracował także Jan Kopinski. Warto też zaznaczyć, że, choć propozycje Konikiewicza bywają kwalifikowane jako „awangardowe”, od pojęcia tego w sensie ścisłym nierzadko odbiegają – chociażby przez to, że muzyk na ogół nie ukrywa słabości do rytmiki funky i standardów jazzowych (patrz udane wykonanie „Freedom Jazz Dance” Eddie’go Harrisa na JONF 2011).

W „The Wire” na temat Zone K Trio napisano: „Naprawdę rzadko zdarza się słyszeć muzykę tak szczerą, tak kompetentnie zagraną i pełną tak wielkiej pasji”. Słuchaczom toruńskiego koncertu Zone K Quartet pozostaje życzyć, by słowa te potwierdziły się także w ich odbiorze.

 

26 lutego (piątek), godz. 20:00, Od Nowa

ADAM PIEROŃCZYK * MIROSLAV VITOUS (PL/USA)

Adam Pierończyk – saksofony
Miroslav Vitous (USA) – kontrabas

Udział Adama Pierończyka w obecnej edycji JONF jest precedensowy o tyle, że żaden jeszcze wykonawca nie wystąpił na tej imprezie dwa razy pod rząd. Fakt ten najlepiej świadczy zresztą o klasie tego wszechstronnego i nieprzewidywalnego czasami muzyka, a także animatora kultury jazzowej, jako że w latach 2004-2005 był on dyrektorem artystycznym dwóch festiwali w Rabacie, stolicy Maroka, a w latach 2011-2015 – Sopot Jazz Festival. Natomiast jako muzyk niemal przez całą karierę umiejętnie balansował między awangardowymi obrzeżami jazzu a jego głównym nutem: vide, z jednej strony, współpraca z Archie’m Sheppem czy Garym Thomasem, saksofonistami o statusie względnie elitarnym, z drugiej zaś – z wokalistą Bobby’m McFerrinem, cieszącym się popularnością nieomal masową. Ta swoista dialektyka określała też poniekąd charakter dotychczasowych występów Pierończyka na toruńskim festiwalu, z których ubiegłoroczny, w formie solowej improwizacji na saksofonie sopranowym, był chyba najbardziej niekonwencjonalny.

W roku bieżącym zaprezentuje się on w duecie z jedną z największych indywidualności światowego jazzu ostatnich lat czterdziestu. Jego partnerem będzie bowiem czesko-amerykański instrumentalista Miroslav Vitous, który, rozpocząwszy muzykowanie jazowe na kontrabasie i studia w praskim konserwatorium w wieku lat czternastu [sic!], pięć lat później, jako zwycięzca wiedeńskiego Konkursu Friedricha Guldy, otrzymał stypendium do słynnego bostońskiego Berklee College of Music. W efekcie zyskał wówczas możliwości grania zarówno z raczej konserwatywnymi mistrzami bebopu w rodzaju Clarka Terry’ego, jak i z Milesem Davisem, kroczącym wówczas ścieżką umiarkowanego nowatorstwa. Najważniejsze okazało się jednak dla niego spotkanie z Wayne’m Shorterem i Joe’m Zawinulem i w efekcie powstanie Weather Report: kanonicznej grupy jazzrockowej, z którą Vitous nagrał pięć pierwszych, chyba najlepszych albumów. Odszedłszy od niej w 1974 roku wydawał płyty solowe, jak Guardian Angels z udziałem słynnego gitarzysty Johna Scofielda, by pod koniec tej dekady związać się z wytwórnią ECM, pod której szyldem współpracował na przykład z innym mistrzem gitary Terje Rypdalem. Zajmował się zarazem dydaktyką jazzową jako szef Wydziału Jazzu w New England Conservatory of Music w Bostonie.

W Toruniu zaprezentuje ze swym młodszym polskim kolegą materiał z ich wspólnej płyty, która ukazała się w listopadzie ubiegłego roku – i wypada oczekiwać, że będzie to produkcja na miarę prestiżu, jakim obaj od lat się cieszą.

 

ORKIESTRA NAXOS (GR/PL/YEM/SYR)

Milo Kurtis (Grecja/PL) – klarnet, trombita, głos, instr.perk.
Konstanty Joriadis (Grecja/PL) – szef muzyczny, syntezatory, śpiew
Rasm Al-Mashan (Jemen) – śpiew
Mateusz Szemraj – gitara, oud, saz, bouzouki
Lena Romul – saksofony
Michał Kapczuk – bass
Sebastian Kuchczyński – perkusja
Adeb Chamoun (Syria) – instrumenty perkusyjne

Jednym z objawień I Ogólnopolskiego Festiwalu Awangardy Beatowej w Kaliszu AD 1969 – i, cztery lata później, III Ogólnopolskiego Festiwalu Młodzieżowej Muzyki Współczesnej w tymże mieście – była Grupa w Składzie, jeden z niewielu wówczas w naszym kraju prawdziwych zespołów hipisowskich. Z niejakim powodzeniem próbował on grać muzykę intuicyjną – jak określali ją sami członkowie – realizujacą się przez (zbiorową) improwizację. Do czołowych postaci grupy należał Dimitrios Kourtis używajacy pseudonimu „Milo“, z rodziny osiadłych w PRL greckich emigrantów. Później, już jako Milo Kurtis, drogą akustycznego, improwizowanego folku konsekwentnie kroczył dalej: czy to jako współtwórca pierwszej, muzycznie chyba najbardziej ambitnej inkarnacji Maanamu, czy to jako członek Osjana, Izraela i Voo Voo, czy wreszcie jako współpracownik słynnego Dona Cherry’ego, mistrza „intuicyjnej“ improwizacji jazzowej. W swej karierze zatrącił też o Toruń, przyjechawszy w 2007 roku na JONF na czele Drum Freaks z gitarową atrakcją w osobie Apostolisa Anthimosa (z innej zamieszkałej w PRL rodziny greckiej). Znany głównie ze śląskiego blues-jazz-rockowego tria SBB, grywa on również z obecnym zespołem Kurtisa, czyli Orkiestrą Naxos, która w bieżącym roku debiutuje na toruńskim festiwalu.

Powstała ona w 2012 roku z inicjatywy Kurtisa i kolejnego „Grekopolaka“, Konstantego Joriadisa, nazwę zawdzięcza zaś największej wyspie w archipelagu Cyklad na Morzu Egejskim Długa, zasadniczo grecka historia tej wyspy ma poniekąd walor międzynarodowy – Naxos należała też bowiem do Persji, Republiki Weneckiej oraz imperium osmańskiego – stąd też, chyba nieprzypadkowo, Orkiestra Naxos skupia osiadłych w naszym kraju muzyków z Grecji, Syrii, Izreaela i Jemenu (obok kilku rdzennych Polaków). Ich propozycje dobrze egzemplifikują „wieloetniczne“ pojęcie „world music“ alias „muzyki świata“ – rezonują tu bowiem ojczyste tradycje kulturowe poszczególnych członków, choćby przez dobór instrumentów (grecke buzuki, arabski oud etc.).

Zespół wydał do tej pory jedną płytę, Podróż Dookoła Mózgu (2014), uznaną z jedno z Wydarzeń Roku przez tygodnik „Polityka“. Łączy ona wspomnianą już muzykę etniczną – w odmianach odpowiednich do narodowości członków – z pulsacjami funky, narracją jazzową, a nawet z elementami muzyki klasycznej. Niecodzienny przekaz Orkiestry Naxos najlepiej sprawdza się zresztą na koncertach, kiedy to muzycy siedzą w półokregu, a przyodziany w białą arabską galabię „demiurg“ w osobie Milo Kurtisa prowadzi cały koncert czy raczej spektakl. Spektakl, który najprawdopodobniej pochłonie także bywalców JONF.

27 lutego (sobota), godz. 20:00, Od Nowa

SEAN NOONAN PAVEES ELECTRIC TRIO (USA/GB)

Johnny Richards (GB) – instrumenty klawiszowe
Michael Bardon (GB) – bass
Sean Noonan (USA) – perkusja, kompozycje, storytelling

Jeśli wierzyć Jerzemu Waldorffowi, słowo „jazz” etymologicznie wywodziłoby się od francuskiego czasownika „jaser”, czyli „gadać”. W tej sytuacji pierwowzorem artysty jazzowego byłby ludowy bard, snujący opowieści za pomocą słów i/albo instrumentów muzycznych. Za jego odpowiednik we współczesnym kontekście jazzowym można by uznać na przykład Seana Noonana, postrzegającego siebie poniekąd jako wcielenie Alana Lomaxa. W odróżnieniu od wybitnego amerykańskiego muzykologa i zbieracza folkloru, głównie afroamerykańskiego, interesują go jednak legendy i opowieści ludowe z różnych stron świata, interpretowane w postmodernistycznym duchu transkulturowego relatywizmu.

Z racji pochodzenia i artystycznej profesji bywa czasem nazywany irlandzkim czarownikiem – bo też opowieści, które prezentuje na koncertach, nawiązują poniekąd do dawnych eposów bardów z Zielonej Wyspy; można by się w nich wręcz dosłuchać ech nerwowo postrzępionych narracji Samuela Becketta, jednego z największych pisarzy, jakich wydał ten kraj. Mimo to jednak na najnowszym albumie Memorable Stiuk, przewidzianym do wydania wiosną 2016 roku, artysta wychodzi od folkloru polskiego [sic!] – tytułowa „wiekopomna laska” stanowi bowiem atrybut sztygara czy też Skarbnika, ożywiającego za jej pomocą tajemnice i legendy ukryte w ścianach rodzimych kopalń soli, szczególnie tę o Białej Damie uwięzionej w Wieliczce. Punktem dojścia okazuje się tu wszakże… folklor Zulu z Afryki Południowej – zgodnie ze wspomnianą wyżej zasadą transkulturowego przepływu.

Będzie to pierwszy album Noonana nagrany w fortepianowym trio od czasów Trio Jazz z 1999 roku – w innym składzie niż podany wyżej, na płycie towarzyszą mu bowiem basista Peter Bitenc i pianista Alex Marcelo – a zarazem dziewiętnasty w jego dyskografii. Artysta może się też pochwalić setkami występów na całym świecie: choćby z Marcem Ribotem, wybitnym gitarzystą z pogranicza avant-jazzu i rocka, albo z Malcolmem Mooney’em, pierwszym wokalistą kanonicznej dla avant-rocka niemieckiej grupy Can. Od strony muzycznej propozycje Noonana oscylują między minimalistycznym punk-jazzem, nawiązującym do folkloru celtyckiego i afrykańskiego, a tak zwaną awangardową kameralistyką. Memorable Stiuk kontynuuje raczej trend punk-jazzowy, choć znajdą się tutaj odniesienia do Yusefa Lateefa, wybitnego muzyka z pogranicza free- i etno-jazzu, Henry’ego D. Cowella, koryfeusza dwudziestowiecznej awangardy, a nawet Henryka Mikołaja Góreckiego, dzięki III Symfonii autentycznie popularnego w krajach anglosaskich. Będzie to chyba zatem jeden z najciekawszych punktów tegorocznego programu.

 

CARLOS AVERHOFF JR QUINTET SPECIAL GUEST GREG OSBY (CUB/USA/ESP/PE/PL)

Carlos Averhoff jr (Kuba/USA) – saksofon tenorowy
Luis Guerra (Kuba/Hiszpania) – fortepian
Max Mucha – kontrabas
José „Manolo” Albán Juárez (Peru) – perkusja
Greg Osby (USA) – saksofon altowy – SPECIAL GUEST

Ambasadorami Kuby – „wyspy jak wulkan gorącej” także w sensie muzycznym – byli do tej pory na JONF Daniel El Congo Allen, trębacz znany ze współpracy choćby z grupą Earth Wind & Fire (2013), i Ernesto Simpson, osiadły w Londynie perkusista, który grywał na przykład z Dizzy’m Gillespie’m (2015). Wystąpili oni jednak tylko jako członkowie zespołów kierowanych przez, w pierwszym wypadku, puzonistę Grzegorza Rogalę, w drugim zaś – przez trębacza Piotra Schmidta. Inaczej niż Carlos Averhoff Jr, urodzony w Hawanie, a zamieszkały w Bostonie kompozytor jazzowy, pedagog, a także lider własnego, międzynarodowego zespołu.

Kuba jest tu reprezentowana jeszcze przez pianistę Luisa Guerrę – mamy też przedstawicieli Peru i Polski w osobach, odpowiednio, perkusisty Jose Alban Juareza i Maxa Muchy, znanego choćby z tria obiecującego pianisty Dominika Wani. Szczególną atrakcją tego składu jest wszakże występujący gościnnie saksofonista Greg Osby – publiczności festiwalowej znany sprzed lat pięciu jako „gość specjalny” zespołu Adama Pierończyka, wcześniej zaś wsławiony choćby współpracą z supergrupą Yo Miles! gitarzysty Henry’ego Kaisera i trębacza Wadada Leo Smitha, odświeżającą Davisowską jazzrockową klasykę w iście genialny, poniekąd avant-jazzowy sposób. Greg Osby to legendarny saksofonista, który współpracował latami z: Herbie Hancock, Dizzy Gillespie, Jack DeJohnette, Andrew Hill. Greg Osby wywarł niezatarte piętno na współczesnym jazzie w ciągu ostatnich 20 lat.Biografia Grega Osby’iego to kawałek historii jazzu – od lat 80′ występował i nagrywał z największymi gwiazdami, takimi jak Jack DeJohnette, Steve Coleman, Jim Hall, Andrew Hill, Henry Kaiser i Wadada Leo Smith.

Sam lider ma nie mniej imponujące koneksje muzyczne – grywał bowiem zarówno z kubańskim klarnecistą i saksofonistą Paquito D’Riverą, kojarzonym tyleż z latino-jazzem, ile z tak zwaną muzyką poważną i 14 razy [sic!] wyróżnionym nagrodą Grammy, jak i z Jimmy’m Cobbem, towarzyszącym ongiś na perkusji takim gigantom jazzu, jak Coltrane czy „Cannonball” Adderley. Można by stąd wnosić, że w swej twórczości będzie łączył ojczyste afrokubańskie inspiracje z jazzowymi.

Owa synteza znajduje dobitny wyraz na albumie iRESI, wydanym w kwietniu 2015 roku przez powstałą z inicjatywy Osby’ego wytwórnię Inner Circle Music. Tytuł tej płyty, w afrykańskim języku joruba oznaczający „gwiazdę”, dodatkowo podkreśla fascynacje lidera kulturą Czarnego Lądu, a zamieszczone na niej utwory wypełnią program toruńskiego występu Carlos Averhoff jr Quntet. Należy mieć nadzieję, że lider potwierdzi przy tej okazji względnie rzadką umiejętność łączenia narracji saksofonowych z rytmiczną grą za pomocą nogi na małym instrumencie perkusyjnym (umiejętność znaną ponoć pod nazwą Mari) – jak również udowodni, że, zgodnie z opinią zamieszczoną na specjalistycznym portalu internetowym „All About Jazz”, jako saksofonista istotnie prezentuje „nowe świeże brzmienie”.