18 JAZZ Od Nowa Festival ’2018
21-24.02.2018

„WIEK MĘSKI, WIEK…”

Przyjąwszy, że granicą, od której zaczyna się wiek męski, jest lat osiemnaście – i że prawidłowość ta odnosi się nie tylko do ludzi – należy uznać, iż w roku bieżącym wiek ten osiągnął toruński Jazz Od Nowa Festival. Należy też jednak od razu zastrzec – na podstawie siedemnastu edycji dotychczasowych – że znana z rodzimej literatury romantycznej formuła, wedle której „wiek męski” znajduje rym, nie tylko poetycki, w „wieku klęski”, odnosi się do tej imprezy wyłącznie w swej pierwszej części.

Dokonawszy pobieżnej choćby rekapitulacji historii JONF – pamiętając zarazem, że „wiek męski” jest synonimem „wieku dojrzałego” – zauważymy od razu, iż toruński festiwal indywidualny profil repertuarowy, czyli faktyczną dojrzałość, osiągnął w wieku bez mała dziecięcym, już bowiem dziesięć lat wstecz profil ów zaczął się wyraźnie krystalizować. Jego cechami charakterystycznymi okazały się regularna obecność na afiszu uznanych wielkości jazzu rodzimego i, okazjonalnie, zagranicznego (od Namysłowskiego po Vitousa) w kontekście obiecującej młodzieży (od avant-jazzowego Contemporary Noise Quintet po nieco bardziej mainstreamowy The Brag Pack) – nade wszystko zaś chyba preferencja dla składów międzynarodowych, czasem tworzonych specjalnie gwoli występu na JONF (vide Apostolis Anthimos Trio z renomownym kameruńskim basistą, Etienne Mbappe). O mądrości, a tym samym dojrzałości polityki repertuarowej szefostwa festiwalu świadczyłoby też, iż, wiedzione bez mała wizjonerskim instynktem impresaryjnym, obok uznanych mistrzów jazzowej sztuki nierzadko zapraszało także obiecujących młodych wykonawców, z których mistrzowie czasem wyrastają. Historia imprezy odnotowała już zresztą nader wyrazisty przykład podobnej metamorfozy – za sprawą Adama Bałdycha, który, zadebiutowawszy tu w roku 2008, jako najmłodszy i najmniej znany członek rodzimej „supergrupy” jazzowej Damage Control, w następnym dziesięcioleciu powracał w glorii coraz większej międzynarodowej sławy (ostatnio na czele renomowanego norweskiego Helge Lien Trio).

Z perspektywy socjologii czy nawet psychologii muzyki ów proces indywidualnego dojrzewania artysty, harmonijnie wkomponowany w mechanizm imprezy systematycznie ewoluującej ku coraz ciekawszym treściom i formom ich przekazu (przypomnijmy tylko propozycje Marka Stryszowskiego wzbogacone o choreografię czy żywe słowo poetyckie w sugestywnej interpretacji Jana Nowickiego), wydaje się doprawdy zastanawiający. Za dość symptomatyczne można uznać natomiast odmierzanie kolejnych etapów dojrzewania JONF kolejnymi wizytami luminarzy – by nie rzec: ojców założycieli – rodzimego jazzu nowoczesnego w osobach Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Tomasza Stańki, za każdym razem występujących z nieco innym składem i prezentujących trochę odmienne oblicze artystyczne.

W ciągu minionych lat osiemnastu ewolucja festiwalu ku coraz większej dojrzałości miała też istotny aspekt organizacyjny – wynikający poniekąd z ekspansji jego instytucji macierzystej, która we wspomnianym okresie przekształciła się ze Studenckiego Klubu Pracy Twórczej „Od Nowa” w Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa”. W rezultacie pierwotny, dwudniowy format imprezy na jej dziesięciolecie rozszerzył się do dni czterech i w tym wymiarze pozostał do dziś (wyjąwszy pięciodniową edycję czternastą) – a na trzynaste „urodziny” JONF koncerty przeniesiono do pod każdym względem bardziej komfortowej sali w nowym skrzydle klubowego budynku. Systematycznie rosnąca frekwencja sprawiła, że najbardziej atrakcyjne spośród nich mniej więcej równocześnie zaczęto organizować w nieodległej, monumentalnej Auli Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Tam też, kończąc tegoroczne obchody „pełnoletniości” JONF, wystąpią rodzimy jazzowy klasyk w osobie Adama Makowicza – a zaraz po nim główna tegoroczna atrakcja zagraniczna, czyli nowoorleański trębacz Terence Blanchard z grupą The E-Collective. Przedtem usłyszymy zaś liczny zestaw ciekawych składów międzynarodowych: między innymi avant-jazzowe, amerykańsko-niemiecko-ukraińskie trio Vandermark/Tokar/Kugel albo Innercity Ensemble, gdzie istotną rolę odgrywają muzycy z Torunia.

Przywołany na początku wiersz Mickiewicza zaczyna się, jak wiadomo, od słów; „Polały się łzy czyste, rzęsiste…” W kontekście powyższych zapowiedzi i reminiscencji jest raczej oczywiste, że jedyne łzy, jakie się ewentualnie poleją na okoliczność osiągnięcia przez JONF „wieku męskiego”, faktycznie będą łzami czystymi i może nawet rzęsistymi – tyle, że czystej radości.

Andrzej Dorobek

21 lutego (środa), godz. 20:00, Od Nowa

INNERCITY ENSEMBLE & Ray Dickaty (PL/GB)

Ray Dickaty (GB) – saksofon tenorowy
Radosław Dziubek – elektronika, instrumenty perkusyjne
Rafał Iwański – granite blocks, darabukki, instrumenty perkusyjne
Wojciech Jachna – trąbka, cornet
Rafał Kołacki – bębny conga, instrumenty perkusyjne
Artur Maćkowiak – gitara, syntezator
Tomasz Popowski – perkusja
Jakub Ziołek – gitara, gitara barytonowa, mini klarnet

Produkcje toruńskich jazzmanów na JONF miały zasadniczo charakter marginalny wobec głównych atrakcji programu: by przywołać występy Brunerschaft albo Q-rek Group na edycjach początkowych. W roku bieżącym Innercity Ensemble – z istotnym elementem lokalnym w osobach Rafałów Iwańskiego i Kołackiego – okaże się niewątpliwie jednym z mocniejszych punktów festiwalowego afisza.

Niemal wszyscy członkowie tej toruńsko-bydgosko-poznańskiej grupy swą drogę artystyczną zaczynali od punka, głównie w odmianie hardcore – by, zachowujac poniekąd ducha postpunkowego minimalizmu, zawędrować w rejony luźno rozumianego avant-rocka, gdzie można też odnaleźć tak zwaną swobodną improwizację (Ziołek i grający z nim od dawna Popowski), elektroniczne eksperymenty brzmieniowe (Dziubek), jazzową czy raczej post-yassową narrację (Jachna ze związanego z bydgoskim „Mózgiem” zespołu Sing Sing Penelope) albo wreszcie abstrakcyjne pejzaże sonorystyczne, zbudowane na bazie brzmień egzotycznych instrumentów dętych, perkusyjnych bądź też przedmiotów znalezionych w rodzaju złomu (obaj Rafałowie).

Wcześniejsze propozycje Ziołka (na przykład pod szyldem „Stara Rzeka”) oraz Hati, najważniejszego zespołu Rafałów (przede wszystkim album Hati vs. Z’EV # , wydany przez włoską firmę Ars Benevola Mater, a nagrany ze ś. p. Stefanem Joelem Weisserem, znanym w świecie głównie jako prekursor tak zwanej industrial music), wzbudziły znaczne zainteresowanie i uznanie za granicą: nieco inaczej niż w kraju ojczystym… O najnowszej płycie Innercity Ensemble Adam Baruch, polsko-izraelski krytyk jazzowy o międzynarodowej renomie, napisał natomiast, że jest to „kawałek pięknej i fascynującej muzyki, która penetruje nieznane dotąd obszary – tak jak muzyka od zawsze powinna”.

Pozostaje dodać, że gościem zespołu na toruńskim koncercie będzie Ray Dickaty: urodzony w Liverpoolu, a osiadły w Polsce saksofonista, założyciel i główny dyrygent cenionej w świecie Warsaw Improvisers Orchestra, znany ze współpracy z nie zawsze jazzowymi swobodnymi improwizatorami (jak współzałożyciel słynnego AMM, perkusista Eddie Prevost, czy saksofoniści Lol Coxhill i znany już festiwalowej publiczności Peter Brőtzmann) bądź też artystami z szeroko rozumianego kręgu rocka (jak Suicide, Sonic Youth, Radiohead, albo sam Neil Young) czy nawet rhythm-and-bluesa (jak Dr. John, legendarny mistrz psychodelii voodoo). Warto także zaznaczyć, iż koncert ten będzie niejako pierwszą próbą przerzucenia pomostu między JONF a współorganizowanym przez Rafałów CoCArt Music Festival: innym ważnym, jakkolwiek dość elitarnym (w sensie postawangardowym) punktem w kalendarium muzycznym grodu Kopernika.

 

MAREK NAPIÓRKOWSKI WAW – NYC (USA/CUB/PL)

Marek Napiórkowski – gitara
Clarence Penn (USA) – perkusja
Manuel Valera (CUB) – fortepian
Sławomir Kurkiewicz – kontrabas

Jak twierdzi Joachim Ernst Berendt, jeden z największych autorytetów w materii jazzu, „historia gitary zaczyna się dla współczesnego muzyka jazzowego od Charliego Christiana” – czyli od czasu kiedy ten ostatni zaczął grać z Benny’m Goodmanem, a sam jazz istniał od lat około czterdziestu. Wynikałoby stąd, że gitara nie może być tutaj instrumentem wiodącym – pozostając z całym szacunkiem dla takich mistrzów, jak Grant Green, John Abercrombie, John McLaughlin czy Marc Ribot. Nic dziwnego zatem, że historia JONF odnotowała do tej pory stosunkowo niewielu wirtuozów tego instrumentu: między innymi Szweda Ulfa Wakeniusa ze słowackim AMC Trio (2011), Anthimosa Apostolisa (2012), nieodżałowanego Jarosława Śmietanę (2001 i 2009), a także Marka Napiórkowskiego.

Zadebiutował on tu w 2004 roku jako członek kwartetu Ścierański–Napiórkowski–Jakubek–Dąbrówka, swoistej supergrupy polskiego fusion w sensie nie tylko jazzrockowym, skupiającej muzyków znanych ze String Connection, Walk Away, Woobie Doobie i Funky Groove. W tym ostatnim Napiórkowski był w poprzedniej dekadzie współliderem – wkrótce po występie na JONF rozpoczął zaś karierę solową, która przyniosła do tej pory kilka płyt autorskich, w tym szczególnie bogatą brzmieniowo UP (2013), sześć nominacji do prestiżowej Nagrody Muzycznej Fryderyk w kategoriach Jazzowy Muzyk Roku i Jazzowy Album Roku, a także udział w realizacji ponad stu płyt innych wykonawców. Współpracował z artystami tak różnymi, jak Pat Metheny, Marcus Miller, Sugar Blue, Tomasz Stańko czy Leszek Możdżer – natomiast o jego muzycznej wszechstronności wymownie świadczy daleki od fusion w jakimkolwiek sensie album Celuloid (2015), nagrany w akustycznym duecie gitarowym z Arturem Lesickim i zawierajacy poetycko wręcz subtelne opracowania popularnych tematów polskiej muzyki filmowej.

Polską (warszawską) część obecnej grupy Napiórkowskiego dopełnia kontrabasista Sławomir Kurkiewicz, znany na międzynarodowym rynku jazzowym jako członek The Marcin Wasilewski Trio, które wyewoluowało z tym bardziej znanego tam kwartetu Tomasza Stańki. „Kontyngent” amerykański (nowojorski) tworzą natomiast Manuel Valera – kubański pianista, od prawie dwóch dekad zamieszkały w największej metropolii USA, dzięki albumowi New Cuban Express nominowany do nagrody Grammy, a do współpracy zapraszany na przykład przez Arturo Sandovala, Paquito de Riverę i Johna Patitucciego – oraz Clarence Penn, jeden z najbardziej rozchwytywanych perkusistów jazzowych, między innymi przez ś. p. Dizzy’ego Gillespie’go, Stanleya Clarke’a czy… Napiórkowskiego. Wszystkich amatorów szeroko, niebanalnie rozumianej fuzji jazzowo-rockowej czeka zatem prawdziwa uczta.

 

22 lutego (czwartek), godz. 20:00, Od Nowa

PGR & FRIENDS (D/UA/S/PL)

Roman Ott (D) – saksofon sopranowy i tenorowy
Igor Hnydyn (UA) – perkusja
Anders Grop (S) – kontrabas
Grzegorz Rogala – puzon

Puzon, znacznie mniej wdzięczny jako solowy instrument improwizujący niż trąbka albo którykolwiek z saksofonów – o fortepianie już nie wspominając – jeszcze chyba rzadziej niż gitara odgrywa rolę główną w aranżacjach jazzowych. Zdarzają się jednak zespoły z puzonistami w funkcji liderów – by wymienić tylko rewelacyjny amerykański duet Steve’a Swella z perkusistą Joey’em Baronem albo zdradzający podobne avant-jazowe inklinacje kwartet Szwajcara Samuela Blasera czy wreszcie trudniejszy do jednoznacznej klasyfikacji w sensie stylu PGR, czyli Projekt Grzegorza Rogali, młodego rodzimego puzonisty.

Dwa ostatnie zespoły gościły już na JONF – natomiast drugi z nich objawia się teraz w nieco innym wcieleniu niż pięć lat wcześniej, kiedy to, z dwoma latynoamerykańskimi muzykami w składzie, przyjechał pod stosownie rozszerzonym i, jak się okazało, trochę przesadnym szyldem PGR-Latin Fire! (latynoski ogień). Sam zaś lider pod koniec minionej dekady zaczynał od Komedowej klasyki rodzimego jazzu nowoczesnego w zespole pod wymowną nazwą Kattorna (pod muzyczną opieką Włodzimierza Pawlika). Wszelako, jako absolwent berlińskiego Jazz Institut, dwukrotny stypendysta Berklee College of Music w Bostonie oraz lider powstałego w 2008 roku PGR, zaczął proponować znacznie szersze syntezy stylowe. Na Enthuzjazzm (2011), pierwszym albumie tej grupy, jazz pojawia się na przykład w kontekście muzyki latynoskiej, klezmerskiej i rapu, a na kolejnym, Poezjazz (2014), inspiracje muzyką i kulturą żydowską są jeszcze wyraźniejsze – sięgnięto tu bowiem do tekstów Brunona Schulza oraz Pieśni nad pieśniami (poza tym na obu płytach wystąpiła izraelska saksofonistka Sagit Zilberman, a na pierwszej wykorzystano dwa utwory Johna Zorna).

Obecny skład PGR, który, oprócz lidera, tworzą niemiecki saksofonista Roman Ott, ukraiński perkusista Igor Hnydyn i szwedzki kontrabasista Anders Grop, podąża w kierunku nieco odmiennym, określonym przez zainteresowania oraz uwarunkowania kulturowe i muzyczne jego członków. Ott, wykształcony jazzowo w Berlinie i w Essen, nagrał w USA płytę ze znanym gitarzystą Kurtem Rosenwinklem; Hnydyn grywał między innymi ze znanymi publiczności JONF saksofonistą Marcem Bernsteinem i perkusistą Frankiem Parkerem; Grop, wraz z Berlin Big-Band, w 2003 roku otrzymał prestiżową Jazz & Blues Award Berlin, co zresztą nie przeszkodziło mu we współpracy ze znanym w latach 80. minionego wieku soulowo-popowym wokalistą Paulem Youngiem. Razem z liderem będą zatem snuli wątki swych opowieści muzycznych, pozbawione wspólnego mianownika w postaci instrumentu harmonicznego i splatające się w barwną, może nawet zaskakującą całość.

 

JACEK PELC BAND (PL/IT)

Artur Jurek – fortepian, syntezator
Maurizio Rolli (IT) – gitara basowa
Maciej Sikała – saksofon tenorowy i sopranowy
Jacek Pelc – perkusja

Ważnym i ciekawym punktem na jazzowej mapie Polski jest nieodległa od Torunia Bydgoszcz, gdzie od lat odbywają się dwie interesujące imprezy o renomie ogólnokrajowej: raczej mainstreamowy Bydgoszcz Jazz Festival i zdecydowanie awangardowy (cokolwiek to pojęcie dziś oznacza) Mózg Festival. Do wybitnych lokalnych jazzmanów w pierwszym sensie – może nawet do ambasadorów grodu nad Brdą w międzynarodowym świecie tej muzyki – należy Jacek Pelc, jeden z czołowych polskich perkusistów.

Jest on także utalentowanym kompozytorem – vide temat „GuDrumBa”, zamieszczony w prestiżowej amerykańskiej publikacji European Real Book–The Best of Contemporary Jazz from Europe – oraz skutecznym inicjatorem niebanalnych przedsięwzięć wykonawczych. Należą do nich, z jednej strony, kameralny GuDrumBa Duet, z drugiej zaś – big-band czy ponad trzydziestoosobowa orkiestra, z którymi występują wybitne indywidualności jazzu nie tylko polskiego, od Zbigniewa Namysłowskiego przez Leszka Kułakowskiego po Eddie’go Hendersona. Jest też współautorem tekstu do pamiętnego przeboju jazzowego Jarosława Śmietany A Story of Polish Jazz, recenzentem JAZZ FORUM i redaktorem naczelnym magazynu Top Drummer.

Na JONF zadebiutuje jako lider Jacek Pelc Band w programie On the Road, obejmującym wybrane utwory z jego płyt autorskich (poza piosenką Zabrońcie kwitnąć kwiatom z pierwszej dużej płyty Skaldów). Pozostali polscy członkowie owej grupy to saksofonista Maciej Sikała – wykładowca bydgoskiej Akademii Muzycznej, znany ze współpracy z jazzowymi znakomitościami z kraju i zagranicy, od Ptaszyna czy Karolaka po ś. p. Kenny’ego Wheelera albo Billy’ego Harpera – oraz pianista Artur Jurek, którego koneksje muzyczne obejmują zarówno Polską Filharmonię Bałtycką, Filharmonię Szczecińską czy Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego, jak i Joannę Knitter, Mariannę Wróblewską, Przemka Dyakowskiego bądź Wojciecha Staroniewicza. Jest też gość zagraniczny, i to prawdziwie znamienity: Maurizio Rolli, włoski kontrabasista i gitarzysta basowy, udzielający się dydaktycznie na przykład w Conservatorio Rossini w Pesaro (rodzinnym mieście autora Cyrulika sewilskiego), a muzycznie – choćby jako współpracownik Omara Hakima, Chaki Khan, Mike’a Sterna czy Jima Halla albo jako szef Rolli’s Tones Big Band, proponującego transkrypcje tematów z kanonu rocka, od The Beatles przez Aerosmith po Ozzy’ego Osbourne’a, obok Moodswings: a Tribute to the Music of Jaco Pastorius (2001), hołdu wybitnemu muzykowi jazzrockowemu, uznanego za „Płytę miesiąca” przez czytelników magazynu Bass Player. Będzie to zatem kolejna uczta prawdziwa – tym razem dla smakoszy szeroko a nowocześnie pojętego jazzowego mainstreamu.

 

23 lutego (piątek), godz. 20:00, Od Nowa

AGA DERLAK TRIO (PL)

Aga Derlak – fortepian
Tymon Trąbczyński – kontrabas
Szymon Madej – perkusja

Po ubiegłorocznej Warszawskiej Jesieni przedmiotem ożywionej debaty okazała się niedostateczna reprezentacja polskich kompozytorek w programie festiwalu. Owa debata mogłaby też dotyczyć rodzimego środowiska jazzowego, gdzie dominacja ilościowa płci męskiej od dawna jest faktem. Potwierdzałaby to także obsada wykonawcza JONF, gdzie panie były dotychczas w wyraźnej mniejszości: czy to w zespołach kierowanych przez panów (Natalia Grosiak, Joanna Duda), czy też na czele własnych (Krystyna Stańko, Urszula Dudziak).

Jak dalece owe proporcje zmienią się w przyszłości, trudno przewidzieć. W każdym razie Aga Derlak, jedna z najmłodszych na tegorocznym afiszu, jest bodaj pierwszą instrumentalistką, która wystąpi tu z własnym zespołem. I ona jednak ma świadomość nierówności obu płci w sferze muzyki sensu largo – jeśli nie życia w ogóle. Jak zresztą wyznała w wywiadzie dla internetowego miesięcznika JazzPRESS: „Nie jest łatwo istnieć w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Czułam, że jako kobieta muszę coś udowodnić”.

I, w rzeczy samej, udowodniła: za album debiutancki First Thought, wydany w 2014 roku przez znaną słowacką wytwórnię Hevhetia, otrzymała prestiżową nagrodę Fryderyk 2016 w kategorii „Debiut Roku”. W ramach promocji następnego, Healing (kwiecień 2017) do końca minionego roku dała ponad czterdzieści koncertów, między innymi w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Grecji, Serbii i Czechach. Co więcej, Zbigniew Namysłowski, na ogół nieskory do wylewnych pochwał, oświadczył: „Znałem ją jako fantastyczną flecistkę, no ale na fortepianie to prawdziwa rewelacja”. Michał Tokaj, jej mentor w zakresie pianistyki jazzowej, uznał natomiast, że „trio Agi Derlak to mocny powiew witalnej energii, ważny głos młodej polskiej sceny jazzowej’ – akcentując tym samym udział, jaki w sukcesie artystki ma jej sekcja rytmiczna, czyli Tymon Trąbczyński i Szymon Madej (który udanie zadebiutował na JONF w ubiegłym roku w ramach Vehemence Quartet).

Cała trójka, grająca ze sobą od 2013 roku, to świetnie wykształceni absolwenci słynnego Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej. Wszelako liderka pojmuje swą ewolucję nie tylko w kategoriach techniki instrumentalnej – twierdzi bowiem, że „wszyscy powinni szukać prawdy w muzyce przez odnalezienie jej w samym sobie, a tym samym dążyć do stworzenia własnego języka muzycznego” (JAZZ FORUM, grudzień 2017). Być może udało się jej to poniekąd już teraz – jak bowiem twierdzi przywołany już wcześniej Adam Baruch, First Thought to „olśniewający album nagrany w fortepianowym trio, nie tylko inteligentnie pomyślany i finezyjny, ale też absolutnie nowatorski i doprawdy wyjątkowy – nawet na polskiej scenie jazzowej, niewiarygodnie bogatej w nowe propozycje i wydarzenia”.

 

VANDERMARK • TOKAR • KUGEL (USA/UA/D)

Ken Vandermark (USA) – saksofon tenorowy, klarnet
Mark Tokar (UA) – kontrabas
Klaus Kugel (D) – perkusja

Muzycy z kręgu free jazz/free improv znani są nie tylko z ekstremalnego podejścia do formy, harmonii czy rytmu, ale i z dużej płynności w obrębie poszczególnych składów – tak dalece, że w tym ostatnim wypadku częstokroć trudno mówić o stabilności w sensie rocka, popu czy nawet mainstreamowego jazzu. Wiele konstelacji personalnych z rzeczonego obszaru muzycznego ma charakter praktycznie jednorazowy (vide pamiętny koncert Petera Brőtzmanna z udziałem Mikołąja Trzaski na JONF 2008). Zdarza się też, iż jeden muzyk udziela się mniej więcej równocześnie w kilku różnych składach – jak saksofonista Ken Vandermark, od ponad dwudziestu lat jedna z najbardziej wyrazistych indywidualności muzyki swobodnie improwizowanej w odmianie chicagowskiej.

Grywał/grywa on w takich zespołach, jak Vandermark 5, Bridge 61, The Peter Brőtzmann Chicago Tentet, The Territory Band czy The Nilssen-Love/Vandermark Duo (Paal Nilssen-Love, norweski perkusista z tego ostatniego składu, wystąpił już na JONF w triu Ballister). Wielość artystycznych koneksji Vandermarka przekłada się w naturalny sposób na listę płyt z jego udziałem, idącą wręcz w dziesiątki, oraz na co najmniej równie pokaźną liczbę koncertów: między innymi w Polsce, na organizowanym od 2006 roku poznańskim festiwalu Made in Chicago, albo w krakowskiej Alchemii. Jego występy w tym ostatnim przybytku doczekały się imponującej dokumentacji w postaci dwunastopłytowego wydawnictwa Alchemia, bardzo dobrze przyjętego na świecie.

Do Torunia przyjedzie w towarzystwie lwowskiego kontrabasisty Marka Tokara i niemieckiego perkusisty Klausa Kugela. Pierwszy należy do elity ukraińskiego środowiska free jazz/free improv – często też koncertuje i nagrywa w Polsce (najnowszy album, na którym towarzyszy mu między innymi właśnie Kugel, ukazał się niedawno nakładem krakowskiej wytwórni Not Two). Drugi, wykształcony w monachijskiej Szkole Jazzu, może się natomiast poszczycić wyjątkowo szerokimi koneksjami muzycznymi. Wykraczają one poza dość hermetyczny krąg free jazz/free improv – niemiecki perkusista grywał bowiem nie tylko z niepospolitym amerykańskim puzonistą Steve’m Swellem czy Petrasem Vyšniauskasem, litewskim mistrzem swobodnej improwizacji saksofonowej, ale i z reprezentującymi mniej ekstremalne podejście do faktury bądź formy – i szerzej w związku z tym znanymi – muzykami z kręgu ECM Records w rodzaju Tomasza Stańki. Należy zatem przygotować się na solidną porcję kontrolowanej anarchii improwizacyjnej, osadzonej wszakże w szerszym kontekście współczesnej sztuki jazzowej: protoplastą chicagowskiej szkoły free jazz/free improv jest bowiem nieistniejący już zespół The Art Ensemble of Chicago, grawitujący czasem ku mainstreamowi jazzu nowoczesnego.

 

24 lutego (sobota), godz. 20:00, Od Nowa

ADAM MAKOWICZ (PL)

Adam Makowicz – fortepian

Wśród festiwali jazzowych są takie, które, jak Złota Tarka bądź Made in Chicago, koncentrują się na wybranej odmianie tej muzyki. Są też takie, jak Jazztopad czy JONF, które próbują pokazać jazz w całej jego złożoności i różnorodności, obejmującej młodych niepokornych innowatorów i od lat uznanych klasyków. Jak Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski albo Adam Makowicz.

Drogi jazzowe i życiowe tego ostatniego były zresztą dość skomplikowane. Urodzony na Zaolziu, jeszcze w czasach Protektoratu Czech i Moraw, wykształcony w szkole muzycznej w Rybniku pod kierunkiem wybitnego nauczyciela gry na fortepianie Karola Szafranka, w 1962 roku, z Tomaszem Stańką, założył Jazz Darings: wedle J. E. Berendta „pierwszy zespół europejski grający w stylu Ornette’a Colemana”. W tym czasie grywał też z bardziej konserwatywnymi Namysłowskim, Ptaszynem i Kurylewiczem – na początku dekady następnej objawił się zaś w grupie Michała Urbaniaka, postrzeganej wtedy jako jazzrockowa. Wkrótce potem nagrał z Urszulą Dudziak zatrącającą o free jazz płytę Newborn Light (wydaną w 1973 roku w Szwajcarii, a rok później z powodzeniem reedytowaną w USA). Osiadłszy w latach 1980. w ojczyźnie jazzu, dzielił estradę z historycznymi postaciami tej muzyki, od Benny’ego Goodmana przez George’a Shearinga po Herbie’go Hancocka. W 2004 roku, w Carnegie Hall, z powodzeniem wystąpił nawet w pianistycznym duecie z młodszym o dwa pokolenia Leszkiem Możdżerem, reprezentującym zgoła odmienną, postawangardową wrażliwość – a jednak jego świat muzyczny nie ogranicza się do jazzu, pojmowanego zresztą dość selektywnie.

Szlachetny konserwatyzm swego jazzowego gustu objawił Adam Makowicz podczas rozmowy z autorem tych słów przed koncertem z Płocką Orkiestrą Symfoniczną u schyłku minionego stulecia, wyznając, że spośród kanonicznych płyt Milesa Davisa bliższa jest mu Kind Of Blue niż Bitches Brew. Na owym koncercie błyskotliwie wykonał Błękitną rapsodię Gershwina – zdarzały mu się też występy z bardziej renomowanymi zespołami symfonicznymi i kameralnymi, od London Royal Philharmonic Orchestra po Orkiestrę Kameralną PR „Amadeus”. Grywał z nimi także repertuar klasyczny – choćby ulubionego Chopina, którego utwory prezentował też w programie „Chopin klasycznie i na jazzowo”, obok „poważnych” wirtuozów w osobach Stanisława Drzewieckiego i Krzysztofa Jabłońskiego.

Na JONF wystąpił już w 2007 roku, przyleciawszy z USA specjalnie w tym celu. Koncert tegoroczny będzie kolejnym wydarzeniem w festiwalowej historii – tak niezwykłym, jak niezwykłe są skala talentu i szerokość repertuaru Adama Makowicza.

TERENCE BLANCHARD z The E-Collective (USA)

Terence Blanchard – trąbka
Oscar Seaton – perkusja
Taylor Eigsti – fortepian
David „DJ” Ginyard, Jr. – gitara basowa
Charles Altura – gitara
Tondrae Kemp – śpiew

Nowy Orlean, historyczna kolebka jazzu, nie miał dotąd na JONF swego ambasadora. Główną gwiazdą zagraniczną edycji obecnej będzie urodzony tam w 1962 roku Terence Blanchard – którego jednak z tradycją jazzu nowoorleańskiego i jego największym przedstawicielem w osobie Louisa Armstronga, łączy niezbyt wiele, oczywiście poza specjalnością instrumentalną.

Przygodę z jazzem Blanchard zaczynał wszakże pod kierunkiem swingowych i hardbopowych sukcesorów wielkiego Satchmo, czyli w Lionel Hampton Orchestra i, przede wszystkim, Art Blakey And His Jazz Messengers, gdzie trafił dzięki rekomendacji Wyntona Marsalisa jako jego zastępca i gdzie do 1986 roku pełnił funkcję kierownika muzycznego. Pięć lat później zadebiutował solową płytą Terence Blanchard, która dotarła do 3 miejsca na prestiżowej liście najlepszych albumów jazzowych tygodnika Billboard. Niemal równocześnie nawiązał współpracę ze znanym reżyserem Spike’m Lee jako autor muzyki filmowej. Jego szczególnym osiągnięciem w tej dziedzinie jest oprawa muzyczna dokumentalnego, czterogodzinnego Hurricane Katrina (2006), upamiętniającego tragedię spowodowaną w Nowym Orleanie przez wiadomy huragan. Album A Tale of God’s Will (A Requiem for Katrina), częściowo wykorzystujący utwory ze ścieżki dźwiękowej owej produkcji i zaaranżowany na duży skład bigbandowy, przyniósł Blanchardowi nagrodę Grammy w 2007 roku (w sumie, w latach 1984-2009, zdobył ich pięć).

Próbował nawet sił w dziedzinie dużej formy wokalno-instrumentalnej, komponując operę Champion, osnutą na biografii mistrza boksu, Emile’a Griffitha (premiera w 2013 roku). Natomiast dwa lata później ukazał się Breathless, pierwszy album z jego nowym zespołem The E-Collective, świadczący o poszukiwaniu nowych dróg twórczych. W towarzystwie młodych muzyków, jak gitarzysta Charles Altura czy pianista Fabian Almazan, mistrz oddala się bowiem od jazzowego mainstreamu ku transowemu funky i rhythm-and-bluesowi, sięgając nawet po współczesne tematy rockowe (Midnigh z repertuaru Coldplay) i protestując przeciw policyjnym gwałtom o zabarwieniu rasistowskim. Kolejna płyta, zarejestrowana w styczniu ubiegłego roku i wstępnie zatytułowana Caravan, jest dalszym krokiem w kierunku, który chciałoby się nazwać tanecznym – artysta nie widzi tu jednak sprzeczności z tradycją jazzu: „Przecież nawet Miles Davis, niezależnie od tego, co grał, zawsze był sobą […] I zawsze dobrze się bawił”.

Czy Blanchard zdążył już dorosnąć do poziomu Davisa, wydaje się raczej dyskusyjne. Pewne jest natomiast, że przy transowej muzyce jego The E-Collective toruńska publiczność będzie się dobrze bawić na zakończenie tegorocznego „balu maturalnego” JONF.